środa, 23 listopada 2011

Day 30.

Dotarcie do Genui wypadło na urodziny Taty. Od dwóch lat spędzamy ten dzień poza domem, razem. Lubię tak.
Po znalezieniu miejsca parkingowego odświeżyliśmy się i poszliśmy do baru, który był dosłownie trzy metry od naszej caravany. (:


Mohito.


Very sweet long drink.


Szybko wróciliśmy regenerować siły na poranne zwiedzanie.




poniedziałek, 3 października 2011

Day 29.

Ten wyjazd był genialnie szybkim spełnieniem marzeń. W głowie zrodził się pomysł, okazało się, że jest możliwość podróży i wyruszyliśmy. Początkowo było mnóstwo technicznych problemów związanych z samochodem i caravaną. Wreszcie wyruszyliśmy. Miałam w głowie zarys wyprawy, miejsc, w których chciałam być, ale dawaliśmy sobie możliwość zmiany trasy. 20 sierpnia, godzina 19 to start moich włoskich wakacji z Tatą.(:



Takie piękne zamki rozciągają się przez całą długość Alp.


Już po włoskiej części.




Jezioro Garda w północnej części Włoch. Teraz znajduje się na liście miejsc, które chcę jeszcze raz zobaczyć. Chcę spędzić tam jakiś dłuższy czas niż tylko być z małą przerwą w podróży.





Późnym popołudniem 30 dnia wakacji dotarliśmy do Genui. (:


Plan był taki:

- Genova
- Monterosso al Mare
- Vernazza
- Manarola
- Luca
- Pisa
- Roma
- Amalfi
- Capri

reszta miała być spontaniczna.




czwartek, 4 sierpnia 2011

Day 28.

Czasami miejscowość, w której jest się codziennie przez cały rok szkolny, spędza się w niej pół dnia, potrafi zaskakująco sobą oczarować. (: Restauracja La Quchnia z pastelowym wnętrzem...


Nasze pyszne obiady... Żurek Seczy i moje grillowane warzywa. (:



Drugi na świecie najbardziej irytujący człowiek, bez którego nie da się tak do końca żyć. (:

poniedziałek, 11 lipca 2011

Day 17.

Katowice. 08.07.2011

Nie podoba mi się tam. Trochę mnie przeraża Śląsk. Jest taki smutny. Gdybym tam żyła, pewnie miałabym problemy z byciem szczęśliwą.

Mimo brzydoty miasta, byłam w najpiękniejszym mieszkaniu, które kiedykolwiek widziałam. Teraz jestem już przekonana, jak będzie wyglądać moje. (: Wszystko jasne od podłogi przez meble do sufitu.



Day 16.

Poznań, 07.07.2011

To nie był mój pierwszy Poznań. Już tu bywałam, ale dopiero teraz spokojnie spacerowałam po rynku. Oczywiście koziołków nie widziałam... jakoś się skutecznie mijamy, ale kiedyś poświęcę im trochę więcej uwagi. (:


Przyjemny spacer po starówce.



Zatrzymaliśmy się w najpiękniejszej restauracji. Było tak pięknie pastelowo..., że nawet w toalecie mogłabym tam zamieszkać. Cena patrzenia na te piękności była dość wysoka... nie miałam ochoty na rosół z bażanta ani potrawy, których nazwa brzmiała ekskluzywnie wiejsko... skończyło się na świeżym soku z pomarańczy, choć i tak wyszło dziwnie drogo..;p
Obiad zjadłam gdzie indziej.. (:



A kiedy snucie po mieście stało się męczące... oddałam się przyjemnościom leżenia na trawie przy fontannie.. (:



A później czekał mnie tylko odpoczynek po odpoczywaniu w hotelu na końcu miasta. (:

Myślę, że do Poznania zawitam po raz kolejny niebawem.


Day 15.



Stolica, 06.07.2011

Postanawiam kupić kalosze o ciasnej cholewce, bo moje się nie nadają..!


piątek, 1 lipca 2011

Fix You.

Wszystko dzieje się tak szybko przez ostatni czas... Gdynia niczego sobie, ale to nie o nią chodziło w tym wyjeździe. Od momentu wejścia na lotnisko nie wierzyłam, że tam jestem. To pierwszy koncert Coldplay w Polsce, będę miała co opowiadać wnukom. (:
Następnym razem nie kupię biletu elektronicznego, tylko przejdę się do empiku. Zbywali mnie od okienka do okienka, ale w końcu znalazłam się u celu i na nadgarstku pojawiła się upragniona opaska. (: Błogie dwie godziny leżenio-siedzenia na trawie, spacer po miasteczkach festiwalowych, zdjęcia z głupimi minami, które w ciągu trzech sekund były już na papierze, wielka, pyszna kanapka z kurczakiem w ziołach i warzywami... a później to już koncertyyy! The Twilight Singers, The National ( Matt wszedł do sektora i był ode mnie na jakieś 1,5m..(: ) i najmocniej wyczekiwany Coldplay! Miałam łzy w oczach przez większość koncertu... Było pięknie. (:
Kolejny open'er będzie czterodniowy, a nie jedno..




środa, 29 czerwca 2011

Day 8.


W ubiegłym roku Trójmiasto odwiedziłam po raz pierwszy. Gdynia kojarzy mi się z najlepszą sałatką z grillowanym kurczakiem jaką kiedykolwiek jadłam (Charlie Jazz Pub, nawet lampy mieli z charliowych meloników) i Darem Pomorza. Od dziś gdy będę myśleć o Gdyni będę myśleć o open'erze. Już za parę chwil wyjeżdżam. Jutro o 22.00 będę skakać pod sceną do Coldplay. (:

A tak Gdynia wyglądała jakiś rok temu.





Holiday

Wakacje, 71 pięknych dni, czyli czas wzmożonego spełniania marzeń rozpoczęty. Plany są piękne. I wspomnienia zapewne też takie będą. (:
A propos wspomnień, niech będzie przez chwilę sentymentalnie... (:

Lloret de Mar, 4-14.07.2010






Barcelona, 9.07.2010



Częstochowa, 9.08.2010


Krzeszów, 20-23.08.2010

Czas zacząć się pakować. (: