poniedziałek, 12 marca 2012

Day 33. contiunued

Manarola.

Zbliżając się do pięknego miasteczka.




Główna ulica miasteczka.



Pierwszy kawałek prawdziwie włoskiej pizzy. Z bazyliowym pesto.
Kawałek Taty. Nafaszerowany szpinakiem.
I mój drugi. Z pomidorkami koktajlowymi.

Widok z wybrzeża.





I niech mi ktoś powie, że marzenia się nie spełniają...



Day 33.


Vernazza.






Pierwsza kąpiel.
Powoli wracamy do auta żeby przetransportować się do wyczekiwanego miejsca.





Day 32. evening

Po kolacji wróciliśmy do miejscowości, w której nocowaliśmy. Na terenie całego Cinque Terre nie ma możliwości zatrzymania się z campingiem. Dlatego stacjonowaliśmy w najbliższym Levanto. Wieczór nie był aż tak późny, więc poszliśmy zobaczyć nasze miasteczko.


Od naszego parkingu do wybrzeża można było dojść taką drogą. Cały czas wzdłuż pięknych domków i drzew.





Trzeba przyznać, urokliwe miejsce.


Day 32.

Monterosso al Mare.




Główna ulica, która ciągnęła się aż do wybrzeża.


Włosi słyną z pysznych lodów. Potwierdzam.

Urzekły mnie te kwitnące pnącza i niebieskie okiennice, niecodzienne, bo zazwyczaj są zielone.








Regionalne wyroby z małego sklepiku.
Wyroby z cytryny to specjalność tego regionu. Tutaj likier limoncello.
Przekąski do piwa.
Najpyszniejsza brushetta jaką jadłam w życiu.
Wąskie uliczki miasteczka.

Widok na Monterosso al Mare ze zbocza.

Wieczorem pojechaliśmy na kolację do restauracji na zboczu drogi, przed którą było mnóstwo takich latarni.