poniedziałek, 11 lipca 2011

Day 17.

Katowice. 08.07.2011

Nie podoba mi się tam. Trochę mnie przeraża Śląsk. Jest taki smutny. Gdybym tam żyła, pewnie miałabym problemy z byciem szczęśliwą.

Mimo brzydoty miasta, byłam w najpiękniejszym mieszkaniu, które kiedykolwiek widziałam. Teraz jestem już przekonana, jak będzie wyglądać moje. (: Wszystko jasne od podłogi przez meble do sufitu.



Day 16.

Poznań, 07.07.2011

To nie był mój pierwszy Poznań. Już tu bywałam, ale dopiero teraz spokojnie spacerowałam po rynku. Oczywiście koziołków nie widziałam... jakoś się skutecznie mijamy, ale kiedyś poświęcę im trochę więcej uwagi. (:


Przyjemny spacer po starówce.



Zatrzymaliśmy się w najpiękniejszej restauracji. Było tak pięknie pastelowo..., że nawet w toalecie mogłabym tam zamieszkać. Cena patrzenia na te piękności była dość wysoka... nie miałam ochoty na rosół z bażanta ani potrawy, których nazwa brzmiała ekskluzywnie wiejsko... skończyło się na świeżym soku z pomarańczy, choć i tak wyszło dziwnie drogo..;p
Obiad zjadłam gdzie indziej.. (:



A kiedy snucie po mieście stało się męczące... oddałam się przyjemnościom leżenia na trawie przy fontannie.. (:



A później czekał mnie tylko odpoczynek po odpoczywaniu w hotelu na końcu miasta. (:

Myślę, że do Poznania zawitam po raz kolejny niebawem.


Day 15.



Stolica, 06.07.2011

Postanawiam kupić kalosze o ciasnej cholewce, bo moje się nie nadają..!


piątek, 1 lipca 2011

Fix You.

Wszystko dzieje się tak szybko przez ostatni czas... Gdynia niczego sobie, ale to nie o nią chodziło w tym wyjeździe. Od momentu wejścia na lotnisko nie wierzyłam, że tam jestem. To pierwszy koncert Coldplay w Polsce, będę miała co opowiadać wnukom. (:
Następnym razem nie kupię biletu elektronicznego, tylko przejdę się do empiku. Zbywali mnie od okienka do okienka, ale w końcu znalazłam się u celu i na nadgarstku pojawiła się upragniona opaska. (: Błogie dwie godziny leżenio-siedzenia na trawie, spacer po miasteczkach festiwalowych, zdjęcia z głupimi minami, które w ciągu trzech sekund były już na papierze, wielka, pyszna kanapka z kurczakiem w ziołach i warzywami... a później to już koncertyyy! The Twilight Singers, The National ( Matt wszedł do sektora i był ode mnie na jakieś 1,5m..(: ) i najmocniej wyczekiwany Coldplay! Miałam łzy w oczach przez większość koncertu... Było pięknie. (:
Kolejny open'er będzie czterodniowy, a nie jedno..