poniedziałek, 11 lipca 2011

Day 16.

Poznań, 07.07.2011

To nie był mój pierwszy Poznań. Już tu bywałam, ale dopiero teraz spokojnie spacerowałam po rynku. Oczywiście koziołków nie widziałam... jakoś się skutecznie mijamy, ale kiedyś poświęcę im trochę więcej uwagi. (:


Przyjemny spacer po starówce.



Zatrzymaliśmy się w najpiękniejszej restauracji. Było tak pięknie pastelowo..., że nawet w toalecie mogłabym tam zamieszkać. Cena patrzenia na te piękności była dość wysoka... nie miałam ochoty na rosół z bażanta ani potrawy, których nazwa brzmiała ekskluzywnie wiejsko... skończyło się na świeżym soku z pomarańczy, choć i tak wyszło dziwnie drogo..;p
Obiad zjadłam gdzie indziej.. (:



A kiedy snucie po mieście stało się męczące... oddałam się przyjemnościom leżenia na trawie przy fontannie.. (:



A później czekał mnie tylko odpoczynek po odpoczywaniu w hotelu na końcu miasta. (:

Myślę, że do Poznania zawitam po raz kolejny niebawem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz